czwartek, 19 czerwca 2025

Szlak Trzech Pogórzy. dzień drugi: Blizianka- Grodzisko: km trasy 53 km /dystans dzienny 29,7km/

Noc, pierwsza noc pod namiotem przy wiacie Grzybek przeszła spokojnie, było co prawda trochę krzywo, zsuwałem się ale to norma. Gramolenie zajęło mi jakieś dwie godziny. Wiatę opuściłem około 8:30.





Pierwszym większym przystankiem miała być miejscowość Wyżne. Tam jest zajazd o nazwie Madziar. Zamierzałem tam odpocząć, zjeść obfite drugie śniadanie (jakąś zupę), podładować swoją elektronikę. Okazało się że otwarcie zajazdu opóźniono o jedną godzinę. Miałem więc około 40 minut czasu do otwarcia zajazdu. Oczywiście troszkę to pomieszało mi plany, ale jakoś dotrwałem do momentu otwarcia. Zamówiłem żurek, włączyłem elektronikę oraz wyprałem skarpety, które potem suszyłem rozwiesiwszy na plecaku. 

    Po opuszczeniu zajazdu za niedługo natknąłem się na budowę trasy via carpatia. Niestety przejście szlaku przez budowę było nijak oznakowane. Ani wykonawca robót ani PTTK nie zadbali o turystów wędrujących tym szlakiem aby zapewnić im bezpieczne przejście przez plac budowy. Zadałem pytanie spotkałem po drodze geodecie który wskazał mi bezpieczne przejście przez plac budowy. Przeszedłem spokojnie i za placem budowy znalazłem (oczywiście dzięki aplikacji mapy.turystyczne.pl) dalszy przebieg szlaku.

     Niedługo potem wędrując na przemian drogami asfaltowymi i gruntowymi dotarłem do miejscowości Zaborów. Po drodze minąłem bardzo fajną wiatę w której można było legalnie się przespać lub rozbić namiot w jej bezpośrednim sąsiedztwie. 


Zaborów leży nad rzeką Wisłok która stanowi granice między Pogórzem Dynowskim a Pogórzem Strzyżowskim. Po przekroczeniu mostu na tej rzece rozpocząłem wędrówkę już w nowej krainie geograficznej. Z doliny Wisłoka musieliśmy się wspiąć wzdłuż grzbietu asfaltową drogą jakieś 160 m w pionie. Co stanowi na warunki pogórza wcale nie mało. 



Na szczycie o kocie 406 przy rozstaju dróg stał drewniany krzyż otoczony drzewami. W cieniu krzyża zdjąłem plecak i rozłożyłem jakieś gotowanie, zrobiłem sobie kawę i zjadłem jakiegoś batona. 



Następnie wędrując bardzo ładnym widokowym terenem 

dotarłem do miejscowości Grodzisko.

 Pierwotnie mój plan obejmował nocleg jakieś 2 km za tym Grodziskiem na dziko w lesie. Jednak planując wyjście rano zauważyłem że w miejscowości jest stadion. A wiadomo że stadion ma jakieś zaplecze, ma jakieś zakamarki gdzie zawsze można rozbić namiot i się jakoś fajnie zagospodarować, bywają na takich stadionach także i jakieś wiaty. Okazało się że właścicielem stadionu jest parafialny klub sportowy, a więc może coś ksiądz proboszcz tamtejszy ma coś wspólnego z tym stadionem. 

    Po dojściu do Grodziska zasięgnąłem informacji o proboszczu i okazało się że to jest bardzo dobry człowiek i równy chłop. Postanowiłem więc pójść na plebanię i spytać o możliwość noclegu gdzieś na zakamarku tego boiska. Ksiądz jednak zaproponował mi nocleg i gościnnym pokoju w budynku parafialnym. Jak się okazało propozycja była super doskonale wstrzelona gdyż w nocy bardzo mocno padał deszcz a i nad ranem w czasie gdy byliśmy na porannej mszy również ostro lało. Nocleg w pokoju gościnnym wykorzystałem na wymycie się ogolenie podładowanie całej elektroniki do 100%. Na kolację miałem produkty zakupione w miejscowym sklepie: jogurty pitne bułkę i serki. Za gościnę księdzu proboszczowi oraz księdzu wikaremu serdeczne Bóg zapłać





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz