Ponieważ zapowiadała się piękna niedziela, a prawdopodobnie miała to być ostatnia piękna niedziela tej jesieni, postanowiłem zrobić wycieczkę rowerową krajoznawczo-rekreacyjną.
Wykorzystaliśmy zmianę czasu na zimowy i uzyskaną godzinę. Pociąg do Brzeska odjeżdżał z Mościc o 9:02, i nie musieliśmy zrywać się całkiem skoro świt. To znaczy zerwaliśmy się o 6 rano, ale to tak, jakby o 7. Nawiasem mówiąc, do dupy z tą Unią (nie, nie z naszą Unią Tarnów, tylko z tą drugą!), skoro w takiej sprawie, jak odstąpienie od zamiany czasu nie może wydać stosownej dyrektywy, tylko konsultuje to kilka lat.
W Brzesku jesteśmy o 9:30- tak z grubsza. Cel główny wycieczki, to kościół pw. św. Anny w Bocheńcu na Bocheńcu.
przygotowania do wycieczki na peronie w Brzesku-Okocimiu
Bocheniec to wzgórze (prawie 400 m. n.p.m) koło Brzeska, z którego rozciąga się wspaniała panorama okolic. Można stąd zobaczyć min. Brzesko, Tarnów, Kotlinę Sandomierską, Beskid Sądecki a nawet przy dobrej pogodzie Tatry. Na Bocheńcu, zwanym też Rogalem, odkryto pozostałości grodziska Wiślan z początków średniowiecza. Na jego miejscu wybudowany został mały kościółek św. Anny. Materiał pobrany z bloga mojamalopolska.pl, prezentującego ciekawe miejsca w Małopolsce i różne ciekawostki dotyczące tego regionu.
Bocheniec to także przysiółek, wchodzący w skład Jadownik
W dworca PKP w Brzesku kierujemy się ulicą Starowiejską do Jadownik. Jadowniki to duża i długa wieś po wschodniej stronie Brzeska, przecięta w pół drogą krajową tzw "starą" czwórką. Tą "czwórkę" (obecnie noszącą oznaczenia DK94) przecinamy i kierujemy się na południe ulicą świętego Prokopa
Prokop urodził się około roku 970 w Chotouni koło Czeskiego Brodu -był Czechem,pochodził z rodu szlacheckiego, chociaż dostał imię greckie wywodzące się od słowa „Prokoptu” – t.j.torujący drogę, przecierający szlak. W języku czeskim to słowo „prokopavat se” – znaczy przekopywać, zgłębiać, rozkwitać. Wykształcenie uzyskał na Praskim Wyszehradzie – należał do szerokiej grupy spadkobierców Świętego Cyryla i Metodego.
Prokop jako ksiądz służył w Katedrze św. Wita w Pradze. Wkrótce otrzymał godność Kanonika Wyszehradzkiej Kapituły. By pogłębiać swoje życie duchowe wstąpił do Zakonu Benedyktynów, najprawdopodobniej do założonego przez świętego Wojciecha klasztoru w Brzewnowie/Praga/. Następnie usunął się w cień i rozpoczął życie pustelnicze, osadzając się w głębokich lasach przy rzece Sazawie.Prowadził tam życie ascetyczne, twardo pracował, karczował las, obrabiał ziemię. Wkrótce przyłączyli się do niego inni – założył więc pustelniczą osadę.Zbudowali proste chaty i kaplicę ku czci Matki Bożej. Zasady życia wspólnotowego oparł na regule św.Benedykta /Ora et labora -Módl się i pracuj/. Prokop cieszył się wielkim zaufaniem u okolicznych ludzi, którzy często przychodzili do niego po radę i z prośbą o modlitwę. W życiorysie św.Prokopa można przeczytać same pochwały pod jego adresem – m.in. czytamy:
„…żywił się pracą swych rąk, dla wszystkich był miłosierny, pokorny i pod jego prowadzeniem klasztor rozkwitał”.
Prokop zmarł w swoim klasztorze 25.03.1053roku. Kanonizacji dokonał Papież Innocenty III – 04.07.1204roku. Jego ciało spoczywa w Kościele Wszystkich Świętych na Praskim Hradzie. Na obrazach lub płaskorzeźbach/jak u nas w Jadownikach-główny ołtarz/ św. Prokop jest przedstawiany według legendy jak z Krzyżem w ręce orze ziemię pługiem ciągniętym przez szatana /diabła/. Ukazuje to Jego siłę duchową płynącą z Krzyża zdolną zwyciężać wszelkie zło.
Św. Prokopa za swojego Patrona obrali górnicy, którzy codziennie przekopywali się do głębi ziemi i u Niego szukali pomocy i ochrony. Bardzo często w pobliżu kopalni stawiali kaplice i kościoły Jemu poświęcone. Za swego Patrona obrali Go również rolnicy, bo przecież On doskonale znał trud ich pracy przy uprawie ziemi.
Tutejszy kościół w Jadownikach właśnie św. Prokopa Opata obrał za patrona. Przy tej świątyni zatrzymujemy się na chwile, by Klara i Zosia zjadły po batonie, bo przed nami stromy podjazd pod wzgórze Bocheniec.
przed nami wzgórze Bocheniec
Faktycznie, podjazd nielichy, co widać na profilu trasy. Niestety endomondo tym razem nas zawiodło. Ja włączyłem je już pod domem, ale straciłem sygnał GPS gdzieś w pociągu i rejestracja wycieczki się zawiesiła. Zauważyłem to dopiero na Bocheńcu i tam ją ponownie uruchomiłem. Ela też miała problemy, z tymże jej wycieczka w ogóle się nie zapisała. Obie apki w tym samym czasie padły?! PRZYPADEK?! Musiałem dopiero kombinować i ręcznie rysować ślad, żebym mógł zamieścić plan wycieczki.
już na wzgórzu
Nie dajmy rady podjechać. Wszyscy po kolei zsiadamy z siodełek i pchamy rowery pod kościółek. A ten jak zwykle ZAMKNIĘTY na cztery spusty. Nawet furtki, tak że wejść nawet na przykościele nie można. Szkoda! Taki obiekt powinien być udostępniony turystom, choćby przez kratę w kruchcie.
O kościele możesz poczytać i zobaczyć zdjęcia z wnętrza TUTAJ
Klara zwiedza Bocheniec
wejście główne do kościoła św. Anny
msze święte w niedziele g. 16, ale tylko od maja do października
kropielnica, czyli aspersorium
ciekawe rozplanowanie pozdrowienia na kamiennej tablicy
wnętrze kościółka jest skromne, tym bardziej dziwi fakt,
że w żaden sposób nie jest udostępnione
Robimy dłuższą przerwę. Klara spaceruje, my z Zosią szukamy z sukcesem dwóch keszy w okolicy, zwiedzamy źródełko św. Anny
Wg legendy podczas budowy świątyni trwał dyskurs nt. wyboru patrona. Wówczas nieopodal wytrysnęło żródło krystalicznej wody, z którego korzystali budowniczowie, oraz bawiły się w okolicy miejscowe dzieci. Pewnego dnia te dzieci zauważyły dziwną świetlistość, która po przyjścu dorosłych objawiła się w ludzkiej postaci. Ludność rozoznala w postaci świętą Annę, która odezwala się "Pragnę byście świątynie waszą mym zwali imieniem". I tak się stało.
zabudowane ujęcie źródełka figurą ś. Anny Samotrzeć trzymającej na rękach
swoją córkę Marię, oraz wnuka Jezusa
Faktycznie, podjazd nielichy, co widać na profilu trasy. Niestety endomondo tym razem nas zawiodło. Ja włączyłem je już pod domem, ale straciłem sygnał GPS gdzieś w pociągu i rejestracja wycieczki się zawiesiła. Zauważyłem to dopiero na Bocheńcu i tam ją ponownie uruchomiłem. Ela też miała problemy, z tymże jej wycieczka w ogóle się nie zapisała. Obie apki w tym samym czasie padły?! PRZYPADEK?! Musiałem dopiero kombinować i ręcznie rysować ślad, żebym mógł zamieścić plan wycieczki.
już na wzgórzu
O kościele możesz poczytać i zobaczyć zdjęcia z wnętrza TUTAJ
Klara zwiedza Bocheniec
wejście główne do kościoła św. Anny
msze święte w niedziele g. 16, ale tylko od maja do października
kropielnica, czyli aspersorium
ciekawe rozplanowanie pozdrowienia na kamiennej tablicy
wnętrze kościółka jest skromne, tym bardziej dziwi fakt,
że w żaden sposób nie jest udostępnione
Robimy dłuższą przerwę. Klara spaceruje, my z Zosią szukamy z sukcesem dwóch keszy w okolicy, zwiedzamy źródełko św. Anny
Wg legendy podczas budowy świątyni trwał dyskurs nt. wyboru patrona. Wówczas nieopodal wytrysnęło żródło krystalicznej wody, z którego korzystali budowniczowie, oraz bawiły się w okolicy miejscowe dzieci. Pewnego dnia te dzieci zauważyły dziwną świetlistość, która po przyjścu dorosłych objawiła się w ludzkiej postaci. Ludność rozoznala w postaci świętą Annę, która odezwala się "Pragnę byście świątynie waszą mym zwali imieniem". I tak się stało.
zabudowane ujęcie źródełka figurą ś. Anny Samotrzeć trzymającej na rękach
swoją córkę Marię, oraz wnuka Jezusa
Na południowym stoku wzniesienia Bocheniec, górującego ponad Brzeskiem i wsią Jadowniki, poniżej zabytkowego kościoła i wału dawnego grodziska, znajduje się owiane legendami źródełko. Według przekazów, kiedy wznoszono istniejącą dziś, murowaną świątynię (powstała ona w miejscu starszej, drewnianej), obok źródła pojawić się miała świetlista postać świętej Anny, która poprosiła, by nowo powstały kościół nazwać jej imieniem.
Źródełko, upamiętnione kamienną rzeźbą z XIX - wieczną figurą świętej Anny Samotrzeć (czyli ukazaną z córką Maryją i wnukiem Jezusem), jest nadal czynne. Prowadzi do niego wąska ścieżka, oznakowana drogowskazem.
Podobno woda ze źródła ma cudowne właściwości lecznicze. (za straznicyczasu.pl)
Jedziemy dalej. W planach mamy lody i kawę w zajeździe w Porąbce Uszewskiej. W Porąbce byliśmy z Elą, gdy była w ciąży z Zosią. Obeszliśmy wówczas grotę pamiątkę objawień z Lourdes i zaliczyliśmy nawet mały spacer po okolicy. Teraz z rowerami nie chcemy się wpychać na alejkę jubileuszową i pod grotę. TU znajdziesz opis i zdjęcia z tego miejsca
zjazd do Porąbki Uszewskiej z widokiem na Pogórze Wiśnickie
Niestety, zajazd funkcjonuje od godziny 14, a mamy dopiero południe. Musimy jechać dalej, ale po drodze mamy Dębno, a tam wiadomo, że jest "Zajazd pod Jesionami", gdzie z pewnością serwują kawę a lody prawdopodobnie. Jedziemy lokalną drogą, równoległą do drogi głównej biegnącą po prawym brzegu potoku Niedźwiedź.
Niedźwiedź (albo Niedźwiedza) – potok, prawobrzeżny dopływ Uszwicy o długości 16,76 km i powierzchni zlewni 40,51 km². Niedźwiedź jest głównym ciekiem gminy Dębno (w całości płynie przez jej teren). Wypływa w miejscowości Niedźwiedza na Pogórzu Wiśnickim, od której prawdopodobnie bierze swoją nazwę. Ze względu na ukształtowanie terenu gminy przepływa w kierunku S-N (jak wszystkie cieki gminy), przez miejscowości centralnie. Uchodzi do Uszwicy.
Spokojna, malownicza droga pośród sielskiej zabudowy. Klara zasypia. Pogoda piękna. Czegóż chcieć więcej? "Ano, kawy"- mówi małżonka. Dojeżdżamy pod zajazd w Dębnie. Klara budzi się, gdy wyjmuję ją z siodełka i pierwsze słowa jakie wypowiada- jeszcze mając na wpół przymknięte oczka- "lody!!". Są i lody. Co prawda jedynie w pucharku z owocami (wiadomo: inaczej tych kupnych nie podadzą, a własnych handmade nie mają), ale są i dzieciom to wystarcza. Dla nas zamawiam dwie białe kawy z ekspresu. Dostajemy dwa olbrzymie kubki kawy, ale... jakiejś smakowej, ni to z cynamonem, ni to z czekoladą. Dochodzimy do wniosku, że to "kawa" z proszku. Jednym słowem syf i mogiła. Spadamy stąd czym prędzej.
Pogórze zostało z tyłu za nami, a my przejeżdżamy przez Perłę
Jedziemy przez wieś o mało małopolskiej nazwie Perła. Na skraju lasu robimy postój, aby dzieci zjadły coś ciepłego. Przed "wyprawą" na Turbacz kupiliśmy termos na posiłki o pojemności 0,65 litra. Jak wlejemy tam coś treściwego, to obie dziewczyny sobie pojedzą. A termosik lekki i z łyżeczką w pakiecie.
...jedzą coś ciepłego
Ja idę w las, bo podobno prawdziwki jeszcze rosną, ale niczego nie znajduję, nawet przysłowiowego "psiucha".
Niestety, zajazd funkcjonuje od godziny 14, a mamy dopiero południe. Musimy jechać dalej, ale po drodze mamy Dębno, a tam wiadomo, że jest "Zajazd pod Jesionami", gdzie z pewnością serwują kawę a lody prawdopodobnie. Jedziemy lokalną drogą, równoległą do drogi głównej biegnącą po prawym brzegu potoku Niedźwiedź.
Niedźwiedź (albo Niedźwiedza) – potok, prawobrzeżny dopływ Uszwicy o długości 16,76 km i powierzchni zlewni 40,51 km². Niedźwiedź jest głównym ciekiem gminy Dębno (w całości płynie przez jej teren). Wypływa w miejscowości Niedźwiedza na Pogórzu Wiśnickim, od której prawdopodobnie bierze swoją nazwę. Ze względu na ukształtowanie terenu gminy przepływa w kierunku S-N (jak wszystkie cieki gminy), przez miejscowości centralnie. Uchodzi do Uszwicy.
Spokojna, malownicza droga pośród sielskiej zabudowy. Klara zasypia. Pogoda piękna. Czegóż chcieć więcej? "Ano, kawy"- mówi małżonka. Dojeżdżamy pod zajazd w Dębnie. Klara budzi się, gdy wyjmuję ją z siodełka i pierwsze słowa jakie wypowiada- jeszcze mając na wpół przymknięte oczka- "lody!!". Są i lody. Co prawda jedynie w pucharku z owocami (wiadomo: inaczej tych kupnych nie podadzą, a własnych handmade nie mają), ale są i dzieciom to wystarcza. Dla nas zamawiam dwie białe kawy z ekspresu. Dostajemy dwa olbrzymie kubki kawy, ale... jakiejś smakowej, ni to z cynamonem, ni to z czekoladą. Dochodzimy do wniosku, że to "kawa" z proszku. Jednym słowem syf i mogiła. Spadamy stąd czym prędzej.
Pogórze zostało z tyłu za nami, a my przejeżdżamy przez Perłę
...jedzą coś ciepłego
Ja idę w las, bo podobno prawdziwki jeszcze rosną, ale niczego nie znajduję, nawet przysłowiowego "psiucha".
No jak byś napisał że pod Bocheniec wjechaliście to bym się spalił ze wstydu, bo mi jeszcze się to ani razu nie udało, zawsze "gotowałem" kilkaset metrów od szczytu. Ze źródła św. Anny nie piłem, widząc gnojownik na zboczu powyżej...
OdpowiedzUsuńRozumiem iż "chatka pszczelarska" też była zamknięta? Słowo daję dziwne miejsce, stale zamknięte.
Ogółem wycieczka zacna.
Ps. Endomondo chyba nie lubi szybkiego przemieszczania i dlatego się zawiesza w pociagach i samochodach.
Ja ze źródełka też nie piłem, bo garnki były strasznie brudne, a w wodzie pływały jakieś "paprochy". Tak, "chatka" była zamknięta. Ale najbardziej zawiedziony byłem zamknięciem kościółka.
UsuńEndomondo w pociągu już raz używałem i nie miałem problemów, ale... .
Może maja składy ekranowane?
Usuńprędzej w lesie pomiędzy Bogumiłowicami a Biadolinami zgubiłem sygnał GPS (taki komunikat wyświetlił mi się w Endo) i apka się wysypała.
UsuńTeż możliwe, ja często gubię sygnał w okolicach Czarnej - zwalam to na reliktowe promieniowanie po bazie radarowej, ale całkiem śmiało może to być kwestia drzew, które rozbijają sygnał GPS na wiele różnych linii i sprzęt się gubi - pewnie taki profesjonalny, sobie z tym radzi - no ale ja nie wydam kilku tysięcy na jeden namiernik.
UsuńSuper wycieczka. Mógłbyś być Mirek jakimś przewodnikiem górskim i nie tylko górskim. Co znaleźliście z Zosią w keszach?
OdpowiedzUsuńKesze standardowo ubogie. Jeden całkowicie zamoknięty, drugi częściowo, dawno nie odwiedzane. W środku standardowo: logbooki i ołówki.
UsuńElu, a może od nowego sezonu chcielibyście z nami jeździć na takie wycieczki? Zarówno piesze jak i rowerowe. Jak dotąd chodzą z nami Józef i Ania, ale byłoby miło gościć Was z nami wspólnie.