Po raz pierwszy próbowaliśmy wejść na tę wieżę we wrześniu ubiegłego roku, ale kolejka wówczas była monstrualna i zrezygnowaliśmy.
Tym razem nie robimy większej wycieczki, tylko proste wejście spod dolnej stacji wyciągu "Azoty" trasą nr .... tą najdłuższą dookoła, która od lat już nie była otwarta z racji braku naśnieżania.
Podejście nie zajmuje nam zbyt wiele czasu, ale nachylenie nie nadaje się na to, żeby Klara szła samodzielnie, więc wnosze ją w nosidełku. Pogoda sprzyja, ciepło, wiaterek chłodzi, więc nie ma upału, ludzi umiarkowanie, tłumów nie ma, kolejek przed kasami także brak, więc podziwiać można.
Chwila odpoczynku przed wejściem (małe siku u Klary) i idziemy do kasy. A tu ZONK! Automat biletowy! Rozpoczynamy procedurę zakupową, okazuje się że nie mogę w menu znaleźć opcji zakupu biletów ulgowych. Wybieram więc dwa normalne i maszyna wskazuje mi płatność zbliżeniową. Zbliżam kartę do czytnika, ale kwota przekracza mój limit na tego typu płatności, więc mi odrzuca. Ponawiam procedure- skutek ten sam. Dobra, czytam instrukcję obsługi automatu, no i można płacić z terminala na PIN, nie należy przejmowaś się tym, co nam poleca zrobić ekran na maszynie. Udało się, ale biletów ulgowych nie mamy. Okazuje się jednak że tradycyjne kasy z panią w okienku są, tylko nieco dalej, tuż przed samymi bramkami. Udaje się tam nam dokupić ulgowe bilety. Cena normalnego 49zł/os, ulgowego 42zł/os.
Przed nami kolejna PRÓBA, czyli bramki. Trzeba zeskanować kod na bilecie. Podkładam pod czytnik i nic. Pan z obsługi mówi "niżej", obniżam bilet i jest, słyszę piknięcie, ale bramka się nie obkręca, gdy na nią napieram. Pan znowu odzywa się spokojnym tonem "nie ta bramka, proszę od tej na lewo". Kurcze, Klara na plecach, w jednej ręce gimbal (miałem kręcić scenę pokonywania bramek, ale przełączyło mi się na przednią kamerę i zamiast pokonywania bramek nakręciłem swoją głupią minę) w drugiej ten nieszczęsny bilet, więc można się trochę zagubić.
No, ale w końcu jakoś to wszystko żeśmy przebrnęli. Klarę wyciągamy z nosidełka, ma przejść całą trasę samodzielnie (cała trasa liczy łącznie 2km). Gdy dochodzimy do szczytu Klara coraz śmielej dopomina się o siku, a ponieważ robiła to przed wejściem, obawiamy się że to może być "to drugie". Nie rozwlekamy więc czasowo naszego pobytu, tylko się sprężamy i wychodzimy z trasy spacerowej. To znaczy wychodzę ja z Klarą, Zosia z Elą idą wolniej i zaliczają po kolei poszczególne stacje informacyjne. Oczywiście Klara żadego siku, ani "tego drugiego" nie robi i w ogóle mówi że nie chce.
Siadamy przy stoliku i odkręcam termos z zupą i pojemnik z ryżem. Klara wsuwa pół termosu zupy, drugie pół czeka na Zochę. Dochodzą w końcu dziewczyny. Zupa, kanapki, kawa z innego termosu i w drogę na dół. Klara znowu na moich plecach-przeszła już swoje 2 kilometry, może więc teraz napawać się przyjemnością obciążania taty.
Schodząc tą samą drogą w dół widzimy fajną trasę zjazdową dla rowerów z różnymi chopkami i przeszkodami, ale taka lajtowa, że każdy może zjechać: zaawansowani jadąc szybko mają ostrą próbę, a amatorzy jadąc spokojnie mają bezpieczną frajdę. Zresztą krzesełkiem można wjechać na górę razem z rowerem.
I to byłoby na tyle.
Zapraszamy o obejrzenia filmiku z tej wycieczki.
Idealne miejsce na wypad z dziećmi
OdpowiedzUsuń