sobota, 20 lipca 2019

Trasa dla Klary


Zobacz trasę w Traseo


Zosia na koloni w Białym Dunajcu, Trzeba wykorzystać więc okazję na jakąś wędrówkę. Ale wędrówkę dla Klary. Z reguły Klara najmniej korzysta z dobrodziejstw naszych wędrówek, a z racji konieczności dbania o jej fizyczny rozwój, powinna korzystać dużo więcej. Wybrałem więc trasę łatwą, częściowo asfaltową, ale pofałdowaną, żeby troszkę się wysiliła. Celem było, żeby Klara przeszła minimum kilometr.


Wybór padł na Jamną. Blisko domu, tereny znane, ale są jeszcze drogi które maja status "niepoznane". Parkujemy pod Bacówką. Klasyczny i kultowy obiekt wg pomysłu Edwarda Moskały.

Bacówka – stawiane w latach 70. i 80. XX w. małe górskie schroniska turystyczne, zapewniające około 30 miejsc noclegowych na łóżkach.
Koncepcja budowy bacówek została przyjęta w 1974 przez Dyrekcję Zrzeszenia Gospodarki Turystycznej Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego w Warszawie. Koordynatorem projektu został Edward Moskała, inicjator ich powstania i propagator turystyki kwalifikowanej. Projekt i dokumentacja techniczna pierwszej z bacówek została opracowana przez architekta Stanisława Karpiela z Zakopanego. Większość obiektów została wybudowana według tego projektu. Wyjątkiem jest Bacówka nad Wierchomlą, która mieści się w spichlerzu przeniesionym ze Złockiego.
Inną nazwą bacówek są schroniska turystyki kwalifikowanej. (za Wikipedia). Wybudowano łącznie 13 Bacówek, z tym że na Lubaniu w Gorcach obiekt po dwóch latach funkcjonowania spłonął w 1978roku. Z planów budowy nowego schroniska na Lubaniu jak do tej pory nic wielkiego nie wynikło.



Z tą Bacówką na Jamnej mam wiele wspomnień, i to sympatycznych- wyłącznie. W szkole średniej pakowaliśmy w piątek plecaki i ostatnim autobusem jechaliśmy do Jastrzębiej. Stamtąd żółtym szlakiem szliśmy do Bacówki. Pamiętam jak raz gdy chcąc skrócić sobie nieco trasę, szliśmy przez łąkę. I kolega przekraczając "elektrycznego pastucha" poczuł w ....pewnym miejscu kopnięcie. Dobrze, że "pastuchy" miały niskie napięcie, bo inaczej kolega ów nie cieszyłby się dziś z posiadania własnych wnuków.





Wróćmy jednak do dnia dzisiejszego. Klara idzie dzielnie od samej Bacówki. Jedynie gdy droga staje się troszkę stromsza, twierdzi że się boi i chce na ręce. Znoszę ją więc kilka kroków w dół i maszeruje dalej. Tak dochodzimy do naszego stawku-bajorka, gdzie co roku na wiosnę szukamy żabiego skrzeku. Dziś, w środku lata, bajorko jest zarośnięte tatarakiem i rzęsą wodną, tak że, wody nie widać. O wodnych żyjątkach nie wspomnę. Po przejściu około 1800 metrów Klarcia poddaje się i wsadzam ją w nosidełko. nie oponujemy, bo i tak przekroczyła założony na dziś cel.

Spod bajorka skręcamy w leśną drogę, która sprowadza do Jastrzębiej. Początkowo droga to klasyczna droga leśna, jednak w pewnym momencie zmienia się na nowoczesną leśną drogę. ALP prawdopodobnie przygotowuje się do uruchomienia kolejnych wyrębisk i rozbudowali starą drogę przystosowując ją do ciężkiego sprzętu. Droga dobra dla samochodów i być może jeszcze dla rowerzystów, ale dla pieszych turystów okropna. Równa, prawie jak asfaltowa, szeroka czym robi się w słoneczne dni klasyczną "patelnią"


"nowoczesna" droga leśna

Dochodzimy pod ośrodek  "Uroczysko" w Jastrzębiej. Jest to ośrodek szkoleniowo-wypoczynkowy Lasów Państwowych. Kilka lat temu, jeszcze za "kawalera" spędziliśmy tam weekend w gronie znajomych "z podwórka". Był to jeden z najlepszych naszych wyjazdów, a było ich spooro.

pole biwakowe


Nieco niżej dochodzimy do leśnego pola biwakowego. W sezonie grzybowym spotkamy tu prawie zawsze pozostawione przez grzybiarzy samochody (sam zostawiam). Już od kilku lat noszę się z zamiarem przyjazdu tu na weekend pod namiot, Zawsze jednak wygrywa oczekiwanie rodziny na pobyt nad wodą. A tu w Jastrzębiej trudno za "wodę" uznać górski potok o maksymalnej głębokości równej wysokości puszki piwa. Chociaż, dzieciom można zrobić wieczorem  kąpiel nieco zimniejszą, niż ta w domu. Minusem miejsca może jednak być nomen-omen popularność tego miejsca. Ponoć często urządza tu sobie imprezy miejscowa młodzież. Wiata grilowo jest co prawda oddalona o jakieś 100 metrów od pola biwakowego, ale czym dla dzisiejszej młodzieży jest odległość stu metrowa?!

obrzęk na buku

Wędrujemy dalej inną drogą. Teraz odrabiamy utraconą wysokość. Leśna droga doprowadza nas do asfaltowej drogi (kurcze, za "kawalerskich lat" do Jamnej prowadziła droga dostępna jedynie dla traktorów, a teraz mamy "asfalty" z dwóch kierunków: od Siekierczyny ze wschodu i od zachodu z Paleśnicy). 

Dochodzimy do Sanktuarium Matki Bożej Niezawodnej Nadziei. Pusty kościół sprzyja modlitwie. Jeszcze tylko kilometr i zamawiamy w Bacówce pierogi, żurek po Jamneńsku i schabowego. Osiem kilometrów w nieco ponad dwie godziny.


wszystkie możliwe kolory szlaków turystycznych
 znajdziecie na Jamnej przy Bacówce

wieża widokowa przy Bacówce 

pod wieżą mamy bufet, a w bufecie mamy menu 




1 komentarz:

  1. To już jednak nie te same bacówki. Dawniej respektowano kartę PTTK i nawet kawę piło się taniej. Parkingi w latach 80 to były maleńkie placyki i parkowały tam dwa auta na tydzień...

    A i Jamna się zmienia, žartujemy w gronie szwędaczy że jeszcze tylko Gołębiewskiego tam brakuje ;) .

    Trasa ambitna. Faktycznie LP poszły na łatwiznę i poszerzyły szlak który jeszcze 10 lat temu był dostępny dla pieszych i końskich zaprzęgów, bo nawet traktorem było tam za ciasno.

    OdpowiedzUsuń