Pierwszego maja wybraliśmy się znowu w Beskid Wyspowy, Tym
razem to Ela wyszukała Ciecienia.
Gdzieś w internecie znalazła relację kogoś, kto podobnie jak
my chodzi z dziećmi i nie wypuszcza się zbyt daleko od Krakowa, czyli mają
takie same jak my wnioski z wędrówek z dziećmi.Przejście pasma Ciecienia wzdłuż napawało jednak obawami.
Dosyć duże deniwelacje (>460 m), oraz odległość (>10km), to dla nas
pestka, ale dla Klary to już wyczyn. Chociaż na poprzedniej wycieczce dała sobie
spokojnie radę, czyli ryzykujemy?? - Tak! - No to jedziemy.Plan jest taki, żeby dojechać do wsi Wiśniowa, a potem
zawieźć samochód na punkt końcowy, czyli do Poznachowic Górnych gdzie szlak niebieski schodzi z
Grodziska. Tak robimy. Dziewczyny wysadzam na parkingu przy cmentarzu w
Wiśniowej i od razu po przebutowaniu (czyli zmianie obuwia) idą na szlak-
zielony. Ja zabieram samochód i jadę na punkt końcowy, jakieś 6 kilometrów. Tak
robimy, ale operacja zajmuje mi znacznie więcej czasu, niż poprzednio analogiczna
w Rajbrocie, i na parkingu melduję się
grubo pół godziny po ich wyjściu. Jak tylko zaczynam start, dostaję telefon, że
one już wchodzą w las i mają nade mną dużą przewagę. No i oczywiście sakramentalne:
„coś tak długo tam robił!!”.
Zasuwam więc bez oglądania się na widoki. Próbuję kręcić
coś, ale telefonem „z ręki” wychodzi mi
to raczej słabo (Ela zabrała mój sprzęt do filmowania, została mi tylko
komórka). Po drodze mijam kilka par z pieskami. Czy to jakiś pieski szlak? Czy
też na górze jest jakiś psi konkurs? Nic jednak nie wskazuje ani na jedno, ani
na drugie. Po prostu tak się złożyło.Swoje trzy dziewczyny doganiam tuż za najstromszymi podejściami
i wspólnie dochodzimy na szczyt Ciecienia, Po drodze spotykamy jeszcze kilka
psich wycieczek. Coś tu jednak musi być, że tych psów tak tu dużo łazi! Ciecień- (829m npm)- jak podaje p. A. Matuszczyk w swoim
przewodniku „Beskid Wyspowy” to całkowicie zalesiony szczyt tworzący wraz z sąsiednią Księżą Górą
i Grodziskiem (619 m npm) długi i nietypowy, jak dla Beskidu Wyspowego grzbiet pomiędzy dolinami
Stradomki i Krzyworzeczki. Nietypowy bo południkowy. W sylwetce Ciecienia widzianej od północy i
od południa zaznaczają się wyraźnie dwa nierówne szczyty, oddzielone
charakterystycznym wcięciem. Istnieje przypuszczenie, że nazwa góry może
pochodzić od słowa „ciąć”, „cięty”. Pod wierzchołkiem jakieś 200 metrów w kierunku południowym
jest polana z pięknym widokiem w kierunku Babiej Góry. Na polanie jest
rozłożona płachta orientacyjna dla paralotniarzy. Chyba to miejsce utrzymywane
jest przez nich w takim odkrytym stanie, żeby mogli mieć tu miejsce dla swoich
startów. Jest też rękaw lotniczy, tylko trochę stargany przez wiatr.
Sprawdziłem w internecie i faktycznie, miejsce to nie jest startowiskiem w
sensie prawnym, lecz jest „miejscem nadającym się do wykonania
startu nożnego przy użyciu paralotni lub lotni.” Więcej o tym możecie
przeczytać na stronie SPBW, czyli Stowarzyszeniu Paralotniarzy Beskidu
Wyspowego tutaj
od lewej: Lubogoszcz, bliżej Wierzbanowska Góra, głębiej Luboń Wlk, Szczebel, Luboń Mł, Babia Góra, Zębalowa, stoki Lubomira
od pierwszego planu: stoki Wierzbanowskiej Góry, Strzałbowska Góra, Bydłoniowa, Kiczora, Zębalowa, Babia Góra
Sporo ludzi dziś tutaj dotarło. Dużo z dzieci w różnym wieku,
kilka psów i dwa drony. Pierwotnie tutaj chcieliśmy wnieść kiełbasę i węgiel w chwalebnym celu „zgrilowania” śląskiej, ale
na szczęście odstąpiliśmy od tego zamiaru. „Śląska” czeka na swój czas w
samochodzie. Jak dotąd Klara szla rewelacyjnie, Ponoć nawet jak mnie
jeszcze nie było, to darła do przodu, aż jej skry szły z podeszw. Jak tylko do
nich dołączyłem, coś się trochę w niej zacięło i trochę marudziła, ale dało się
ją łatwo przekonać do dalszego marszu. Natomiast już po odpoczynku i posileniu
się pomidorową z makaronem, coś ją siły lub chęci opadły. Daliśmy jej słuchawki
na uszy i puściliśmy via bluetooth piosenki. Coś jednak nie za bardzo to
wszystko razem stabilnie działało i pojawiły się problemy techniczne, które nie
wpływały na pozytywny nastrój w rodzinie- oględnie mówiąc. Zośka wydarła do przodu, po tym jak się na nią
nieco wydarłem- całkiem zresztą bez sensu- gdy próbowała opanować ten sprzęt.
Odtąd wędrówka stała się trudna i mozolna, całkowicie w zasadzie pozbawiona dla
nas walorów estetyczno- rekreacyjnych. Grodzisko (619 m npm)- wybitny zalesiony wierzchołek na
wschód od doliny Krzyworzeczki. Stanowi
północne zakończenie grzbietu Ciecienia. Potwierdzono badaniami
archeologicznymi istnienie tutaj grodu z epoki kultury łużyckiej, początkujący
rozwój grodu szczyrzyckiego. Ślady
fortyfikacji w postaci wałów ziemnych są widoczne do dziś dla zupełnego laika w
tych tematach. Na szczycie znajduje się symboliczny grób partyzantów AK z
obwody myślenickiego, poległych w 1944 w walkach z Niemcami. Z Grodziska jednak Klara już samodzielnie zejść nie chciała.
Widać było po niej, że ma dosyć już tego chodzenia. Cóż było robić, wziąłem ją „na
barana” i zeszliśmy do drogi asfaltowej. Pod koniec tego schodzenia, zdjąłem ją
z pleców i dokończyła schodzenie samodzielnie, bo już nie dawałem rady. Ciężka
przecież już jest jak do noszenia na karku. Nie bez pewnych śmiesznych epizodzików dotarliśmy do samochodu i zjechaliśmy do
Wiśniowej po rower. Klara ledwo usiadła w samochodzie, od razu zasnęła, więc
nie było sensu budzić ją na zjedzenie „zgrilowanej” śląskiej. Postanowiliśmy
zajechać na dobrze nam znany leśny teren wypoczynkowy Lasów Wierzchosławickich
na Dwudniakach licząc że będzie tam jeszcze aktywne jakieś ognisko. I
faktycznie, ognisko płąnęło lichym ogniem, ale wystarczającym by usmażyć śląską
bez konieczności rozpalania grilka. Także „śląska„ uniknąwszy losu grillowania,
nie oparła się jednak kulinarnej termicznej obróbce. I to byłoby na tyle. Filmik będzie „się robił”, ale nie
zdeklaruję się na kiedy będzie gotowy.
od lewej: Lubogoszcz, bliżej Wierzbanowska Góra, głębiej Luboń Wlk, Szczebel, Luboń Mł, Babia Góra, Zębalowa, stoki Lubomira |
od pierwszego planu: stoki Wierzbanowskiej Góry, Strzałbowska Góra, Bydłoniowa, Kiczora, Zębalowa, Babia Góra |
Sporo ludzi dziś tutaj dotarło. Dużo z dzieci w różnym wieku,
kilka psów i dwa drony. Pierwotnie tutaj chcieliśmy wnieść kiełbasę i węgiel w chwalebnym celu „zgrilowania” śląskiej, ale
na szczęście odstąpiliśmy od tego zamiaru. „Śląska” czeka na swój czas w
samochodzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz