niedziela, 18 sierpnia 2024

Dwudniowa wycieczka na Przechybę


 DZIEŃ PIERWSZY. 

WĘDRÓWKA


Aby zaliczyć z Klarą wycieczkę w wyższe partie Beskidów musimy planować wycieczkę dwudniową, gdyż z reguły jednodniówki nie zamkną się w 8 do 10 kilometrach i tak trzech do czterech godzin marszu netto. Na większe trasy póki co Klara na da rady. Głównie dlatego że się jej nudzi i zaczyna marudzić. Do tego oczywiście dochodzi zmęczenie małych nóżek, których wizja górskiej wędrówki nie umniejsza.


Plany były znacznie ambitniejsze. Zaczęło się od planowania wyjazdu w słowackie Tatry Zachodnie, ale pomysł padł. Następnie była wycieczka na dwa dni na trasie Mszana Dolna-Ćwilin-Śnieżnica-Kasina-Lubogoscz- Mszana z noclegiem w schronisku pod szczytem Śnieżnicy. Dwa dni po > 12 kilometrów to było nazbyt ambitnie. Kolejny pomysł to trzydniowa wycieczka w Beskid Żywiecki na trasie Sopotnia-Hala Miziowa-Rysianka-Romanka -Sopotnia. Trzy dni po 3 godziny w trasie, ale nie było miejsca w schroniskach. Poszliśmy więc na Przechybę najprościej, bo z Rytra niebieskim szlakiem.



Samochód zaparkowaliśmy pod hotelem Ryterski i stamtąd poszliśmy szlakiem w głąb Doliny Wielkiej Roztoki. Szlak wiedzie szeroką leśną drogą, która dostępna jest dla zmotoryzowanych turystów do leśniczówki. Tam jest parking na kilkanaście samochodów. Parking dobry bo zacieniony. Nasz niestety był w słońcu. Od leśniczówki kończy się asfalt i powszechny ruch kołowy. Wędruje się dnem doliny pośród szumu potoku Wielka Roztoka. Przy skałkach zwanych Wężowymi Skałkami mijamy pomnik pamięci partyzantów ziemi sądeckiej. Konia z rzędu temu, kto odszyfruje zamysł artysty który wymyślił ten pomnik przypominający trzy bumerangi.



Jest piątek i w lesie trwają prace przy zrywce drzewa. Obserwujemy pracę panów drwali operujących ciągnikem do zrywki drewna, który mozolnie w błocie "po osie" gramoli się leśną drogą na miejsce zrywki gdzieś wysoko w lesie. A zbocza wokół nas są prawdziwie imponujące. Dolina Wielkiej Roztoki to głęboka czeluść pośród otaczających szczytów pokryta gęstym lasem o strasznie stromych zboczach. Grzybiarze łatwo tam nie mają!






Szlak skręca w prawo i z miejsca pikuje stromo w górę. Ostre podejście trwa do połączenia ze szlakiem zielonym na polanie Wdżary Niżne. Nazwa "Wżdżary" jest pamiątką po metodzie uzyskiwania polan, a mianowicie po wypalaniu. Tutaj padamy zmęczeni na trawę i wyciągamy wzmacniające batony. 





Mijamy kolejne partie zarastających polan, to już polany Wdżary Wyżnie. Na szczycie o tej nazwie mijamy upamiętnione miejsce śmierci w 1990 roku od uderzenia pioruna przewodnika beskidzkiego p. Iwony Kamińskiej lat 29  i jej 2,5 letniego syna. 

wygląd tablicy w 2006 roku

stan obecny

Akurat byliśmy tam dokładnie co do dnia w 34 rocznicę ich tragicznej śmierci. Taki zbieg okoliczności.


Już myślałem że nie będzie żadnych stromych podejść, a tu masz! Zośka znowu będzie miała pretensję do mnie o złe rozeznanie szlaku i podawanie błędnych informacji. A wystarczyło tylko dokładniej przyjrzeć się poziomicą na mapie. Łatwo powiedzieć! "Przyjrzeć się", ale trudniej wykonać. Wzrok już niestety słabnie i to ciągłe podnoszenie okularów do góry strasznie wkurza.

Podchodzimy na szczyt Wietrzne Dziury, zwane inaczej Diablim Garnkiem. To miejsce potężnego usuwiska tworzącego zapadliny i rumowiska skalne, a nawet jaskinię. 

Jak podaje Wikipedia (Tu chyba można jej zaufać co do wiarygodności podawanych informacji)


Wietrzne Dziury (także Diabli Garnek) – położone na wysokości 1020 m n.p.m. zapadlisko, poniżej wierzchołka Szczeciny (1038 m) na północnym grzbiecie Wielkiej Przehyby (1191 m) w Beskidzie Sądeckim (Pasmo Radziejowej).

W wyniku osunięcia się mas skalnych utworzył się rów rozpadlinowy, w którym znajdują się wydłużone wały zamknięte niszami o długości do 40 metrów, rozległe i głębokie do 3,5 metra rowy, których dna są wypełnione rumowiskiem skalnym, wreszcie wysoka na 15,5 metra ściana skalna, odsłaniająca silnie spękane piaskowce magurskie. W geomorfologii tego typu układ form jest uznawany za pakietowo-szczelinowe osuwisko konsekwentne, tj. takie, gdzie płaszczyzna osuwania pokrywa się z upadem warstw skalnych. W największym z tych zapadlisk znajduje się jaskinia Wietrzna Dziura. Na skałach można obserwować typową dla tych siedlisk roślinność. Są to kobierce mchów oraz paprocie: zanokcica skalna, paprotka zwyczajna, paprotnik Brauna i inne.

W czasie II wojny światowej instruktor sportowy Julian Zubek (ps. „Tatar”) wykorzystywał te zapadliska do ukrywania broni dla partyzantów.


Miejsce to robi duże wrażenie. Chyba nikt nie chciałby być naocznym świadkiem powstania tego miejsca.

Dochodzimy do rozdroża szlaków w miejscu zwanym Zwornik. Stąd rozchodzą się dwa grzbiety Wielkiej Przechyby i podchodzą  blisko siebie dwie głębokie doliny. Schodzą się tu szlaki piesze i narciarskie. Stąd aż do czerwonego szlaku GSB ścieżka jest wąska i wiedzie zboczem stromym że aż "głowa boli". Na Rozdrożu Pod Wielką Prehybą kończy się niebieski szlak i dochodzimy do GSB. Stąd już 20 minut (znowu nieco pod górkę, na szczyt Przechyby, ale tej mniejszej) i zaraz mamy schronisko.


widok z Rozdroża na Złomisty Wierch


 


W SCHRONISKU

 Wędrówka zajęła nam sporo czasu, bo aż 4 g i 40 min. Z czego 45 minut na odpoczynek.

To troszkę uszczupliło nasz potencjał energetyczny i po zjedzeniu porcji "ruskich" zalegliśmy na wyrkach. Dziewczyny wykąpały się i od razu weszły w wirtualny świat, każda w swój. Nasz pokój nr 5 był duży i wygodny. Mieściło się tam pięć łóżek, stolik i łazienka z pełnym oprzyrządowaniem. Był nawet balkon, ale niedostępny z powodów technicznych. W okna widok w kierunku Tatr, a więc klasyczny dla tego miejsca. Cena 80 zł/łóżko, ale my chcieliśmy być sami, więc za to piąte łóżko też musieliśmy opłacić pełną stawkę, co dalo 400 zł/noc. Generalnie ceny w schroniskach są wysokie. Porcja pierogów 8 szt 24 zł, butelka 1.5 litrowa Piwniczanki 10 zł., piwo lokalne z Limanowej 18 zł/0,5l


Wybrałem się na spacer po okolicy schroniska, trochę porobiłem zdjęć i nakręciłem kilka ujęć do filmiku z tej wycieczki. Pierwszy raz "odkryłem", że Przechyba posiada trzy wierzchołki. Schronisko leży na przełęczy pomiędzy Przechybą z kotą 1175m npm, i Małą Przechybą 1155m npm, a dalej na wschód znajduje się Przechyba Wielka z kotą 1191m npm. Na Przechybie znajduje się lądowisko sanitarne dla śmigłowców, a na Przchybie Małej przekaźnik TV dzięki któremu szczyt można z łatwością zlokalizować w panoramie Pasma Radziejowej widzianej z Kotliny Sądeckiej.


Wysoka w Małych Pieninach

widok z okna na Tatry

Małe Pieniny (od lewej: Wysoka, Durbaszka, Wysoki Wierch), za nimi Magura Spiska



SCHRONISKO NA PRZECHYBIE Dycyzję o budowie w tym miejscu schroniska podjęto już w 1908 roku, ale starania o fundusze i działkę pod budowę obiektu zajęły bagatela... 30 lat. Przyczyną była niechęć Łemków którzy byli właścicielami tych hal do sprzedaży swych włości Lachom, a właściciel lasu hr. Adam Stadnicki był przeciwny budowie ze wzgledów ochroniarskich. Dopiero w 1936 zgodził się sprzedać parcelę pod budowę. W 1937 wybudowano drewniany budynek. W czasie wojny wykorzystywany przez partyzantów, zwłaszcza przez "Tatara" i z tegoż powodu zostało spalone w 1944 roku przez Niemców. W 1953 roku powstał niewielki schron, a duże murowane schronisko oddano do użytku w 1958 roku. W 1991 schronisko spłonęło, odbudowa trwała do 1998 roku. Od 1992 obok schroniska stoi  drugi budynek, tzw "Jaśkówka"


Zapomniałem całkowicie o geocachingu, a w pobliżu schroniska jest aktywna skrytka. Ta rozrywka przestała nas już zajmować, głównie z powodu namnożenia się całej masy skrytek robionych dla samych siebie, których znalezienie nie niesie żadnych wartości dodanych (np pozyskanie ciekawych informacji o miejscu ukrycia, albo satysfakcji z ciekawego maskowania). Dlatego tę aktywność ograniczamy do znajdowania jakiegoś jednego czy dwóch kaszy podczas wycieczek, ale tak bardziej "przy okazji". A chciałbym sobie odnajdywać co najmniej po jednej z każdej wycieczki (jeśli są). A tu akurat zapomniałem. Ale "co się odwlecze..." i tak dalej. Pewnie na Przechybie jeszcze nie raz będziemy, bo to blisko Tarnowa. 


Kolację zjedliśmy z własnych zapasów. Bufet w schronisku czynny jest do 20tej, ale schronisko dysponuje kuchnią turystyczną z dwoma czajnikami elektrycznymi. Trzeba jednak mieć harbatę czy choćby jak my kawę typu "3 w 1". Szkoda że nie ma lodówki.



Noc minęła spokojnie, chociaż jako żeśmy sie nie wyspali za bardzo. Mi i Zofii przeszkadzała zbyt twarda poduszka sporządzona ze złożonego koca. Ponieważ pościel kosztuje 25 zł, nie zamówiliśmy jej i wzięliśmy ze sobą tylko jeden letni śpiwór dla Klary, a my spaliśmy w kokonach. Na wyposażeniu nie ma poduszek, jak to dawniej bywało. Są one elementem pościeli. Na łóżkach są jedynie koce, więc z uwagi na cieplą noc spaliśmy w tych kokonach i koce zapakowaliśmy w przyniesione obleczki i służyły nam za poduszki, ale jakoś twarde były.


Na śniadanie wziąłem z kuchni (czynnej od 8.) jajecznicę dla Klary i parówki dla Zosi. Z Elą zjedliśmy swoje zapasy. Spakowaliśmy się i przed 10tą (doba hotelowa własnie do 10tej) i wyruszyliśmy w drogę powrotną. 



DZIEŃ DRUGI. 

ZEJŚCIE W DÓŁ


Drogę powrotną ustawiłem inną ale prawie równoległą do niebieskiego szlaku. Ze schroniska przez Halę Konieczną i drogą stokową za szlakiem narciarskim przez Dolinę Wielkiej Roztoki.

Hala Konieczna. Niegdyś duża hala wypasowa, a obecnie w znacznej części zarastająca lasem (tzw sukcesja leśna). Jedynie w dolnej części, na przełęczy pomiędzy Złomistym Wierchem a Konieczną Górą zachowała swój pasterski charakter. Na południowym skłonie hali znajduje się bacówka, obecnie prawdopodobnie domek letniskowy. Hala znana jest z pomnika partyzantów radzieckich z oddziału Bociana zgrupwania im. Aleksandra Newskiego w walce z Niemcami (co i licha robili sowieccy partyzanci na terenie Polski?!).

Widok na Radziejową

górne partie Hali Koniecznej. Jaworzyna 947mnpm i dolina Bańskiego potoku 

Zofia na tle rozstaju dróg. W prawo odchodzi droga na Zwornik, a w lewo to "ścieżka Teodora" wiodąca na szczyt Złomistego Wierchu i do głównej grani BS.

dolna paria hali z widoczną bacówką.

Dawniej stał tu duży pomnik do którego organizowano komunistyczne zloty młodzieży, oraz był wyznaczony szlak turystyczny zielony (ponoć jego pozostałości można jeszcze odnaleźć na kamieniach, podobnie jak pozostałości pomnika, który leży gdzieś pośród świerków).

Resztki pomnika z dawnych lat. Foto Monterek 58


dzisiejszy pomnik sowieckich partyzantów

Miejscową mało znaną atrakcją turystyczną jest perć Sosnowskiego (coś na kształt bardziej znanej Perci Borkowskiego na stokach Lubonia Wielkiego), którą można osiągnąć Halę z Doliny Wielkiej Roztoki. Szlak stromy i wymagający, ale za to atrakcyjny. Kiedyś się tam wybiorę. W internecie pełno jest relacji z przejścia czy zjazdu rewerem tym nieznakowanym szlakiem


Idąc w dół nie mogliśmy się nadziwić jakie trzeba mieć umiejętności narciarskie, żeby pokonać ten szlak. Zarówno w górę, ale szczególnie w dół. Droga stokowa którą wyznaczono szlak narciarski wznosi się miejscami dosyć stromo, a także tworzy ostre skręty. Łatwo jest więc wypaść z drogi i wylądować w chaszczach na poboczu.

jeden z kilku skrętów i zjazdów jednocześnie na szlaku narciarskim


Zaczął padać deszcz. Wyjęliśmy więc kurtki. Schodząc caly czas w dół osiągamy w końcu dno doliny i mijamy duży mur skalny zwany Borsudzyny (od nazwy potoku). Mapa turystyczna podaje inną nazwę Boruczyny, a potok nazywa Szczecina. Obie nazwy raczej błędne. Ten mur skalny to rumowisko skalne stanowiące kontynuację rumowiska na Wietrznych Dziurach. Znajduje się tam kilka jaskiń szczelinowych (najdłuższa to Roztoczańska dł 130m, najkrótsza to Kocurowa Jama dł. 4m). Miejsce z klimatem, takim raczej mrocznym.

Skalny mur nad potokiem Borsudzyny (in. Szczecina)


Kolejną atrakcją na szlaku jest stanowisko chronionej paproci Języcznika zwyczajnego.  Ta paproć jest charakterystyczną rośliną zbiorowiska leśnego zwanego jaworzyną zboczową. Płaty tej jaworzyny występują wśród zbiorowisk buczyny karpackiej. W Polsce szacuje się areał tej jaworzyny raptem na 100ha. Oprócz Karpat wytępuje na Pogórzu Kaczawskim w jedynym stanowisku (wąwóz Myśliborski koło Jawora)

stanowisko do obserwacji Języcznika zwyczajnego


Ostatnią atrakcją jest stary kamieniołom. To chyba faktycznie stary kamieniołom który został zaadoptowany na użytek ekologiczny. Jest tu wiata z tablicami informacyjnymi. Można schronić się przed deszczem, odpocząć lub pogłębić swoją wiedzę o przyrodzie.


Stary Kamieniołom


 My na szczeście nie musimy się zatrzymywać, i spokojnie osiągamy nasz samochód zaparkowany pod hotelem Ryterski. 



poniedziałek, 12 sierpnia 2024

Na Ponidziu

 Ubiegły weekend spędziliśmy w Gackach na Ponidziu. Nad stawem o wdzięcznej nazwie Pompa będącej wyrobiskiem po eksploatacji góniczej gipsu przez kopalnię Gacki-Krzyżanowice. Nad tym stawem na południowym skaraju mieści się camping LOCH NESS. Już raz byliśmy tam gośćmi, aż sześć lat temu. Camping jest bardzo popularny, szczególnie wśród rodzin, gdyż to oni są głównym "targetem" tego miejsca. Regulamin wręcz preferuje rodziny z dziećmi, a dyskryminuje młodzież. Blisko stąd do największch atrakcji Ponidzia: Nidy, Pińczowa, Wiślicy.


My tym razem skupiliśmy się na Nidzie widzianej od środka. Na sobotę zabukowałem kajaki na 12 kilometrowy spływ z Kowala do Nieprowic. To środkowy bieg rzeki (a może już taki bardziej środkowo-dolny) pomiędzy Pińczowem a Wiślicą. Rzeka spokojna płynąca pośród łąk, które noszą miano polskiego stepu. Rzeka licznie meandruje, ale tylko ze trzy razy maendry są na tyle silne, że trzeba uważać, żeby nas za bardzo nie wyrzuciło  na wklęsły brzeg. Czasem zdaży się jakaś marna przeszkoda, chociaż na takiej jednej płynąc z Klarą w jednym kajaku udało mi się zaklinować. To na starych palach drewnianych po moście w Chroberzy. Po kilku ruchach wiosłami udało się jednak odblokować nasz kajak. 


My jednak nie płynęliśmy jak zakładaliśmy w sobotę, tylko w niedzielę. bo w sobotę lało prawie cały dzień. Udało mi się przebukować kajaki na niedzielę, ale już w innej wypożyczalni. Okazało się, co było do przewidzenia, że wszyscy którzy mieli płynąć w sobotę, przekładają swoje plany na niedzielę. Na szczęście na rzece tłumów nie było. Wszyscy się jakoś rozkładali po jej długości, a liczne meandry skutecznie chowały kajakarzy przed wzrokiem ekip z przodu i z tyłu.


W sobotę jak tylko deszcz zluzował pojechaliśmy do Pińczowa i do Buska Zdroju. W Pińczowie odwiedziliśmy kaplicę św. Anny stojącą na skarpie w miejscu  z którego rozciąga się piękny widok na dolinę Nidy i zamykający ją od zachodu Garb Wodzisławski, a w Busku wpadliśmy do Parku Zdrojowego zobaczyć tężnię solną. Zobaczyć, bo wejście było nomen-omen słono płatne. Obiadu nie jedliśmy, bo w planach były kiełbaski z grila na wieczór, a po za tym najedliśmy się w Pińczowie słodyczy w cukierni "Perła Ponidzia".

Klarcia przy barokowej marmurowej chrzcielnicy z XVII w. 

wnętrze kościoła pw. św. Jana Apostoła Ewangelisty w Pińczowie

tężnia solna w Busku Zdroju

spływ Nidą



widok spod kaplicy św. Anny na dolinę Nidy

Wieczorny widok na fabrykę gipsu "Dolina Nidy" w Gackach

kampingowe kulinaria


FILM WKRÓTCE