sobota, 8 sierpnia 2020

Wycieczka na wieżę widokową w Krynicy-Słotwinach


Po raz pierwszy próbowaliśmy wejść na tę wieżę we wrześniu ubiegłego roku, ale kolejka wówczas była monstrualna i zrezygnowaliśmy. 

Tym razem nie robimy większej wycieczki, tylko proste wejście spod dolnej stacji wyciągu "Azoty" trasą nr .... tą najdłuższą dookoła, która od lat już nie była otwarta z racji braku naśnieżania.
Podejście nie zajmuje nam zbyt wiele czasu, ale nachylenie nie nadaje się na to, żeby Klara szła samodzielnie, więc wnosze ją w nosidełku. Pogoda sprzyja, ciepło, wiaterek chłodzi, więc nie ma upału, ludzi umiarkowanie, tłumów nie ma, kolejek przed kasami także brak, więc podziwiać można.



Chwila odpoczynku przed wejściem (małe siku u Klary) i idziemy do kasy. A tu ZONK! Automat biletowy! Rozpoczynamy procedurę zakupową, okazuje się że nie mogę w menu znaleźć opcji zakupu biletów ulgowych. Wybieram więc dwa normalne i maszyna wskazuje mi płatność zbliżeniową. Zbliżam kartę do czytnika, ale kwota przekracza mój limit na tego typu płatności, więc mi odrzuca. Ponawiam procedure- skutek ten sam. Dobra, czytam instrukcję obsługi automatu, no i można płacić z terminala na PIN, nie należy przejmowaś się tym, co nam poleca zrobić ekran na maszynie. Udało się, ale biletów ulgowych nie mamy. Okazuje się jednak że tradycyjne kasy  z panią w okienku są, tylko nieco dalej, tuż przed samymi bramkami. Udaje się tam nam dokupić ulgowe bilety. Cena normalnego 49zł/os, ulgowego 42zł/os.

Przed nami kolejna PRÓBA, czyli bramki. Trzeba zeskanować kod na bilecie. Podkładam pod czytnik i nic. Pan z obsługi mówi "niżej", obniżam bilet i jest, słyszę piknięcie, ale bramka się nie obkręca, gdy na nią napieram. Pan znowu odzywa się spokojnym tonem "nie ta bramka, proszę od tej na lewo". Kurcze, Klara na plecach, w jednej ręce gimbal (miałem kręcić scenę pokonywania bramek, ale przełączyło mi się na przednią kamerę i zamiast pokonywania bramek nakręciłem swoją głupią minę) w drugiej ten nieszczęsny bilet, więc można się trochę zagubić.

No, ale w końcu jakoś to wszystko żeśmy przebrnęli. Klarę wyciągamy z nosidełka, ma przejść całą trasę samodzielnie (cała trasa liczy łącznie 2km). Gdy dochodzimy do szczytu Klara coraz śmielej dopomina się o siku, a ponieważ robiła to przed wejściem, obawiamy się że to może być "to drugie". Nie rozwlekamy więc czasowo naszego pobytu, tylko się sprężamy i wychodzimy z trasy spacerowej. To znaczy wychodzę ja z Klarą, Zosia z Elą idą wolniej i zaliczają po kolei poszczególne stacje informacyjne. Oczywiście Klara żadego siku, ani "tego drugiego" nie robi i w ogóle mówi że nie chce.

Siadamy przy stoliku i odkręcam termos z zupą i pojemnik z ryżem. Klara wsuwa pół termosu zupy, drugie pół czeka na Zochę. Dochodzą w końcu dziewczyny. Zupa, kanapki, kawa z innego termosu i w drogę na dół. Klara znowu na moich plecach-przeszła już swoje 2 kilometry, może więc teraz napawać się przyjemnością obciążania taty.

Schodząc tą samą drogą w dół widzimy fajną trasę zjazdową dla rowerów z różnymi chopkami i przeszkodami, ale taka lajtowa, że każdy może zjechać: zaawansowani jadąc szybko mają ostrą próbę, a amatorzy jadąc spokojnie mają bezpieczną frajdę. Zresztą krzesełkiem można wjechać na górę razem z rowerem.

I to byłoby na tyle.

Zapraszamy o obejrzenia filmiku z tej wycieczki.


czwartek, 6 sierpnia 2020

Góra Kokocz

W Woli Lubeckiej na Pogórzu Ciężkowickim znajduje się niewybitny szczyt o nazwie Kokocz. Wysokość tej góry wynosi 434 m npm. Jej wybitnym walorem jest doskonała panorama zarówno na południe, na Pasmo Brzanki, oraz na północ, na Kotlinę Sandomierską. Góra tworzy wał rozciągnięty na osi wschód-zachód, częściowo zalesiony. Grzbiet jest zagospodarowany i zamieszkany. Na szczycie postawiono wiatę i platformę widokową, oraz zagospodarowano miejsce pod ognisko.

 
W głębi Pamo Brzanki

 
Zapadlisko, a może jakieś stare lokalne wyrobisko


Fragment platformy widokowej

Widok na północ, na Kotlinę Sandomierską


stanowisko ogniowe

Odwiedziłem niedawno to miejsce rowerem podczas wycieczki z Pilzna i stwierdziłem, że nadaje się ono doskonale na rodzinny pobyt. Teren dogodny do biegania dla dzieci, można zorganizować sobie spacer po okolicy, rozpalić ognisko lub grilla i podziwiać widoki. Generalnie same plusy dodatnie.


Góra stanowi ciekawostkę przyrodniczą. Jak pokazują badania biologów jest to enklawa rzadkich gatunków roślin, w tym krzewu kłokoczki południowej, oraz rzadkiego bluszczu Hedera helix. Z królestwa zwierząt występują licznie nietoperze. Geologicznie to flisz karpacki, ale wychodnie skalne obecne na szczycie to jakieś zlepieńce. Pewnie to te "zlepieńce" chciał wydobywać okoliczny przedsiębiorca planując otworzyć kamieniołem, ale tym planom przeciwstawili się mieszkańcy, a wójt postanowił zablokować na przyszłość podobne plany i zgłosił wniosek o wpisanie Kokoczy na listę Natura 2000 (lub jakąś podobną).


Postanowiliśmy zrobić sobie tam sobotni obiad, czyli kiełbaski i kaszanka z grila. A właściwie z grilka kieszonkowego. W ubiegłym roku w maju podczas porządków w piwnicy w domu rodzinnym odkryłem takie urządzenie w stanie tzw "full-nówka". I już trzy razy był w użytku. Łatwe w obsłudze, małe, podręczne-same zalety.

Na Kokocz dotarliśmy w godzinach południowych. Pogoda w sam raz, widoki także, chociaż Tatr nie było widać. W wiacie spotkaliśmy pana z rozstawionym kramem z pamiątkami. Klara od razu zaczęła wybierać sobie poszczególne pamiątki i biegać z nimi po całej wiacie. A my za nią! Nie dane mi było zająć się identyfikacją panoramy, rodzina z miejsca orzekła że jest głodna i zarządała natychmiastowego rozpalenia grila. Cóż było robić. Trzech na jednego, nie podołam!

Klara z mamą w tym czasie grały w "gałę", Zosia robiła zdjęcia i kręciła filmiki.
Po posiłku wybraliśmy się na spacer do pomnika przyrody Grab. W obie strony jakieś 1,5 kilometra. Tam bezkutecznie szukaliśmy kesza chaszczując wokół zabytkowego drzewa.

Zabytkowy grab- pomnik przyrody

I to już prawie koniec sobotniego pobytu na Kokoczy. Trochę mieliśmy pecha, bo cały czas towarzyszyły nam prace polowe wykonywane ciągnikami. Pyr-pyr-pyr towarzyszł nam cały czas.
Kupiliśmy pamiątki w kramiku i wróciliśmy szczęśliwie do domu.