niedziela, 28 czerwca 2020

Polichty


W okolicy Gromnika na Pogórzu Rożnowskim jest wieś Polichty. A w Polichtach, zagubiony w górach przysiółek Sucha Góra. Nazwa oczywiście wzięła się od nazwy "masywu górskiego" wznoszącego się na wysokość 396m npm. Wieś znana jest z pięknego położenia, wielu ciekawostek przyrodnicznych i z historii. Na przełomie września i października 1944 I batalion "Barbara" stoczył z okupantem krwawe walki na tych terenach. Z ciekawostek przyrodniczych warto odnotować schrony skalne i źródła siarczanowe. Dwa z tych źródeł są spięte ścieżką przyrodniczo-geologiczną "Pod Kurhan", a w lesie od 1997 roku funkcjonuje ośrodek edukacji ekologicznej. Z pod tego ośrodka można trzema ścieżkami edukacyjnymi obejść okolicę. Ośrodek nastawiony jest na "obsługę" szkół łącznie z noclegami. My wybraliśmy właśnie ścieżkę "Pod Kurhan" jako cel naszej wędrówki, tym razem bez nosidełka, Klara ma iść o własnych siłach.

Wybraliśmy drogę odwrotnie do numeracji przystanków edukacyjnych, a są to:
1. ochrona błonkówek
2. Kamieniołom
3. Punkt widokowy
4. Zabudowania wiejskie
5. "Kurhan"
6. Buczyna karpacka
7. Parzydło leśne
8. Odsłonięcia skalne
9. Źródło Paweł
10. Żródło Geologów
i wybór ten jak się okazało miał znaczenie. Znaki na drzewach w postaci żółtego listka klonowego na białym tle są malowane w stronę rosnącej numeracji i musieliśmy szukając szlaku ciągle odwracać się i patrzeć do tyłu.

Skoncentrowaliśmy się w zasadzie na dwóch przystankach: obu źródłach wody siarkowej.
Po schodkach dochodzimy do pierwszego z nich, do źródła Geologów.



Źródło Geologów posiada własną infrastrukturę balneoterapeutyczną, 

czyli łaźnię i kocioł


Rurką wypływa woda w cembrowiny, a ten biały korzuch, to bakterie siarkowe
Mineralizacja wody ze źródła Geologów wynosi 600mg/l, co stawia tę wodę w dolnej strefie wód średniozmieralizowanych, a zawartość siarkowodoru wynosi 17,8mg.l i to czuć w nozdrzach, ale bez skrętu kiszek i odruchu wymiotnego. To raczej taki lekki powiew nieświeżego, jajczanego zapaszku.

Podobnie jest z wodą ze źródła Paweł. Tu mineralizacja jest mniejsza (500mg/l, a to jest dolna granica dla wód średniozmineralizowanych) i siarkowodoru 15 mg/l. Oba źródła mogą być wykorzystywane m.in do leczenia reumatoidalnego zaplenia stawów, chorób zwyrodnieniowych, chorób pourazowych narządów ruchu, schorzeń skóry, schorzeń układu pokarmmowego i nerwowego, zatruć przemysłowych. Czyli praktycznie w każdej dziedzinie medycyny. Dlaczego więc w Polichtach nie ma sanatoriów i Polichty to Polichty, a nie Polichty-Zdrój? Zasoby podziemne tych wód nie są znane, a wydajności obu źródeł nie są duże. Wystarczają na góra jedną wannę. Ciekawe, czy ktoś faktycznie korzysta z tych urządzeń balneoteraputycznych? Pewnie nie, bo komu by się chciało zadawać trudu żeby rozpalić ogień pod kotłem, nanieść do niego wody, a potem jeszcze przenosić ją wiadrami do wanny. Poroniony pomysł. I jeszcze ta ogólnie dostępna wanna..... !!

Dalsza marszruta za źródłem Paweł była dziwna. Świerzo malowane znaki szlaku zastąpione zostały wyblakłymi i wyraźnie starszej daty, a ścieżka z w miarę wygodnej, chociaż błotnistej drogi (to efekt ostatnich ulewnych opadów) zamieniła się w ...koryto potoku. Najwygodniej pokonać ten odcinek było... w bród korytem. Tylko Zośka mogła to zrobić, bo miała na nogach sandały. My z Elą musielismy kilkukrotnie przeskakiwać potok po kamieniach niosąc Klarę na rękach.

Ten odcinek pewnie był pozostałością startego oznakowania, a nowe obecnie szło nieco inną trasą, którą ominęliśmy. Ale nie ma to jak troche "surwiwalu" i błota na szlaku, a nie tylko drogi leśne o dobrej nawierzchni.

Po drodze Zosia sfotografowała takie oto przykłady fauny i flory:

Muchomor plamisty (trujący)

jedna z żab zielonych (Żaba wodna, żaba jeziorkowa, żaba śmieszka), 
prowdopodobnie żaba jeziorkowa


Kumak górski

Traszka zwyczajna

Bluszcz pospolity

Skrzyp leśny

Borowik żółtopory




poniedziałek, 8 czerwca 2020

Wycieczka na Błyszcz i Koziarz


A więc idziemy. Przed nami kolejna wieża widokowa. Padło na Koziarz w Beskidzie Sądeckim. Co prawda Zosia była tam dwa lata temu z klasową wycieczką, no ale myśmy nie byli, więc idziemy!



Zaczynamy od Łącka. Tam zostawiam rower. Na rynku targ, więc przypięty do barierki rower nie wzbudza niczyjego zainteresowania. My podjeżdżamy jeszcze siedem kilometrów do Tylmanowej. Tam na parkingu w pobliżu węzła betoniarskiego parkujemy i szykujemy się do wyjścia. Ten węzeł betoniarski budzi we mnie wspomnienia. Tam w latach 2000/01 mieliśmy własny Hydrotrestowy węzeł postawiony dla budowy murów oporowych oddzielających drogę od koryta Dunajca. Mieliśmy tam obsługę laboratoryjną. Pani Magda pobierała próbki i wspomagała kierownika budowy w produkcji betonu. Sam wielokrotnie jeździłem tam po próbki i zwoziłem je do labo w Krakowie. Naszej maszyny już tam nie ma, pozostały tylko fundamenty, ale pracownicy pamiętają, że początki produkcji betonu w tym miejscu to Hydrotrest. Wbijamy pieczątkę do Zosi książeczki GOTu.


kładka w Tylmanowej. Przechodzimy na prawy brzeg Dunajca


Pogoda sprzyja, Słońce świeci, jest ciepło, ale nie gorąco. Początkowo płasko, dnem tarasu rzecznego, ale to szybko mija i zaczynamy podejście. Wg mapy mamy 520 metrów podejścia. Mało nie jest, jak na Beskid Sądecki.


Dolina Dunajca. W tle szczyty Koziarnia i Wietrznice
Dolina Dunajca. W tle szczyty Koziarnia i Wietrznice


Droga mozolnie wspina się w górę. Przekraczmy potok Klępowski i wspinamy się nadal. Idziemy lasem. Szlak biegnie leśną drogą, niezbyt używaną. W nocy padało, więc pokryta jest błotkiem, ale  spoko, do przejścia. Klara póki co w nosidełku. 


Górki na które trzeba wejśc idąc na Lubań z Tylmanowej
Widok na Pasterski Wierch i Makowicę

Wychodzimy z lasu i na skraju polany chatka niby jak Puchatka. Przy chatce, a właściwie przy "wychodku" (po za kadrem) dwa "Puchatki" coś majstrują.

mini bacówka z widokiem na Gorce

Tym razem idziemy sami. Nie ma żadnej cioci ani wujka, więc Zosia się nudzi, bo rodzice dla niej nie są atrakcyjnym towarzystwem do rozmów. A nuda powoduje zwarcie miedzypokoleniowe. Po jakimś jednak czasie zwarcie mija i dochodzimy do polany Kolebiska.



Chwila odpoczynku. Klara nie wraca do nosidełka, tylko zaczyna iść na własnych nóżkach. Pokonuje spory odcinek pod górę, dobry kilometr i dochodzimy do rozstaju pod Jaworzynką. Pod ołtarz papieski na szczycie Błyszcza muszę jednak ją wnieść, bo droga jest stroma.


Widok na Beskid Wyspowy. Ten szpic, to Mogielica, a ten kopulasty grzbiet to Modyń

Klara na własnych nogach



papieski ołtarz na szczycie Błyszcza


Tu na tej szczytowej polanie rodził się Ruch Światło-Życie pod kierunkiem duchowego opiekuna i twórcy Ruchu ks. Blachnickiego. To tu kardynał Wojtyła w koszuli flanelowej wspinał się w towarzystwie ks. Blachnickiego, co zostało uwiecznione na słynnym zdjęciu.




"Groziałby nam pustynia, gdybyśmy nie tworzyli oaz" te słowa wypowiedział Kardynał 16 sierpnia 1972 na tym miejscu.


Od Koziarza i wieży dzieli nas 500 metrów i przełęcz między Błyszczem a Jaworzynką. Szczyt Jaworzynki trawersujemy od wschodu i już jesteśmy na Koziarzu.



Wieża została postawiona przez gminę Ochotnica Dolna w ramach akcji promocyjnej. Oprócz tej wieży postawiono jeszcze wieże na Gorcu (byliśmy jesienią ubiegłego roku), na Lubaniu i na Magurkach. TU można zobaczyć obrazy z kamer internetowych z tych wież.





Z Koziarza już żółtym szlakiem kierujemy się grzbietowymi drogami w kierunku Łącka. Mijamy po drodze pod-grzbietowe przysiółki Obidzy, Brzyny i Łącka. Klara odpuszcza mi momentami i samodzielnie drepce po szlaku. Strasznie boli mnie lewy bark, gdy niosę Klarę. Poprawia się nieco, gdy odepnę klamrę piersiową, ale całkiem odpuszcza gdy wyłazi z nosidełka. Mam jednak coś w tym barku "poprzestawiane" chyba na trwałe i  trzeba będzie sobie już odpuścić noszenie ciężarów na plecach.

Brzyna, przysiółek Łodziska

Brzyna, przysiółek Gorzkowska



Obiecuję rodzinie na koniec nie lada atrakcję. Musimy przejść Dunajec, a nie ma tam ani mostu, ani żadnej kładki. Trwają dywagacje na temat sposobu przejścia na drugi brzeg. Wygrywa koncepcja "przejścia w bród" (sam ją nieco sugeruję). nie wiedzą, biedaczki, że od zawsze jest tam flisak, który przewozi z prawego brzegu zarówno turystów, jak i mieszkańców Zawodzia Łąckiego na lewy brzeg.
Niestety, jak się okazuje i tej atrakcji już nie ma. Od roku przewóz nie działa. Po wybudowaniu nowej kładki na Dunajcu niecały kilometr od byłej już przeprawy, flisaków zlikwidowano.


Przebieg żółtego szlaku zmodyfikowano, musimy nadłożyć sporo drogi i czasu. Szkoda, że na stronie gminy Łącko nie ma o tym śladu, a w opisie żółtego szlaku nadal widnieje przeprawa promowa.




Oczywiście nie omieszkałem wysłać do Gminy stosownego mejla.

Dochodzimy w końcu do Łącka. Ja wsiadam na rower a dziewczyny "wsiadają" na lody. I taka to właśnie jest sprawiedliwość na tym świecie.


Wycieczkę kończymy w "Oberży" na ruskich, kartaczach i kawie.




GALERIA