poniedziałek, 4 sierpnia 2025

znowu wycieczka w Beskid Wyspowy, tym razem na Śnieżnicę (1006m npm).

Zapowiadali bardzo zmienną dynamiczną pogodę, straszyli burzami. Prawdopodobieństwo opadów zapowiadano w tamtym terenie do 50% i wielkość max 0,4mm, postanowiliśmy więc wybrać się na kolejną wycieczkę. Wiadomo że Beskid Wyspowy mamy "pod nosem", naturalną więc sprawą jest to, że często go odwiedzamy. Wybór padł na Śnieżnicę szczyt w okolicy Limanowej i Mszany Dolnej, nieznacznie przekraczający 1000 m nad poziomem morza. 

Tym razem wybrali się z nami Ania i Józef. Samochodami dotarliśmy do miejscowości Dobra gdzie Józef pozostawił swój samochód, natomiast mój samochód odwieźliśmy na przełęcz Gruszowiec gdzie mieliśmy wycieczkę zakończyć. 

Podejście zielonym szlakiem z Dobrej było bardzo dobrym wyborem, chociaż szlak wiódł cały czas lasem i raczej z widoków żeśmy się nie cieszyli. Szlak prowadził leśną ścieżką  ani za stromo ani nazbyt tępo, czyli monotonii nie było.

widok na Śnieżnicę z początku trasy tuż nad Dobrą

dosyć strome podejście, ale właściwie przyjemne

już w chmurach

 Śnieżnica to masyw wznoszący się pomiędzy Limanową a Kasiną Wielką. Dawniej nazywana była Widlastą Górą z powodu trzech wierzchołków: wierzchołek główny Śnieżnica, wierzchołek środkowy Wierchy i wierzchołek wschodni Nad Stombrukiem. 

Weszliśmy w chmury, na polanie ona wdzięcznej nazwie Poruczniki zaczął siąpić deszczyk, krótko zaczęrliśmy sięzastanaiwać, czy nie ubrać kurtek. Ania jednak stwierdziła, że taki deszczyk zaraz przejdzie, a po za tym jak wejdziemy spowrotem w las, to drzewa nas ochronią. Ania ma doświadczenie. Tydzień wcześniej wraz z Józefem zlało ich "do majciochów" w Tatrach Zachodnich podczas nieudanej próby zdobycia Starorobociańskiego. Więc takie "siąpidełko" nie robiło na nich żadnego wrażenia. Ale faktycznie, las nas ochronił, a po za tym przestalo siąpić.


Na wierzchołku Nad Stombrukiem zrobiliśmy przerwę kawową. Jest tam dosyć ładna półka skalna z bardzo ograniczonym widokiem na północ. Półka jest dosyć wysoka i gdyby ktoś zrobił nieopatrzny krok w przód skończyłoby się to dla niego tragicznie. Nam jednak ten krok nie groził gdyż moja Ela rozpaczliwym wrzaskiem wszystkich o tym informowała. 

 Szczyt Śnieżnicy całkowicie zalesiony, tabliczka, ławeczka, tablica informacyjna to wszystko. Schodząc zielonym szlakiem w kierunku górnej stacji wyciągu krzesełkowego spotkaliśmy trzy osoby i jednego pieska, a na podejściu z Dobrej nie spotkaliśmy żywej duszy. Tak samo jak nie znaleźliśmy żadnego grzyba chociaż zapobiegawczo wziąłem ze sobą koszyk oraz nożyk. Niestety, oprócz ceglastoporych nie było żadnego jadalnego zbieranego przez nas grzyba. 



Za to na górnej stacji wyciągu krzesełkowego zaskoczenie: po pierwsze zrobiono tam bardzo fajną platformę widokową na szczycie górnej stacji z której roztacza się całkiem ładny, pomimo pochmurnego dnia widok na okoliczne szczyty Beskidu Wyspowego oraz Gorców. Wyciąg jest czynny głównie z racji dosyć duże sieci dróg rowerowych downhillowych. Wyjeżdżało mnóstwo rowerzystów raczej młodych uzbrojonych po zęby, zjeżdżających tym ekstremalnymi trasami. Widzieliśmy ich na trasie czerwonej anakonda wow! szacun. 

od lewej: Luboń Wlk, Szczebel.,Lubogoszcz

od lewej: Lubogoszcz, dolina Kasiniańki, Lubomir i stok Wierzbanowskiej góry

Ciecień

My po chwili zawahania i chodzenia tam i z powrotem w poszukiwaniu zielonego szlaku zejściowego w kierunku ośrodka rekolekcyjnego w końcu trafiliśmy na właściwą ścieżkę i dotarliśmy do ośrodka rekolekcyjno-rekreacyjnego  prowadzonego Sodalicję Mariańską

Sodalicja Mariańska (Kongregacja Mariańska, łac. Congregatio Mariana) –katolickie stowarzyszenie świeckich, którego celem było łączenie życia chrześcijańskiego ze studiami. Sodalicja powstała w środowisku studentów Rzymu. Jej inicjatorem był Jan Leunis SJ. Po II Soborze Watykańskim Sodalicje Mariańskie przeobrażały się stopniowo głównie we Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego. Działaczem Sodalicji był zalożyciel w 1928 Ośrodka na Śnieżnicy ks. Józef Winkowski



Józef i Ania spotkali dwie znajome, które przyszły na spacer z Gruszowca z trzema psami. Zamieniliśmy kilka słów, zrobiliśmy pamiątkowe fotki i poleciliśmy im dalszy spacer właśnie na platformę widokową przy wyciągu krzesełkowym. A my po obiedzie spokojnie zeszliśmy na przełęcz Gruszowiec i zakończyliśmy naszą bardzo sympatyczną wycieczkę. 

Przeszliśmy 11 km i zajęło nam to ponad 4 godziny netto. W drodze powrotnej samochodem przeżyliśmy chyba ze trzy ulewy w tym jedna tak gwałtowna że ledwo wycieraczki nadążały ze zbieraniem wody z szyby. I na tym zakończyliśmy dzisiejszą niedzielę.


film wkrótce